Rodzinna robota

20171120_124024

Pod koniec listopada rodzinna ekipa w składzie: DAISY z Brzozowej Akacji (mamusia), GALA Canis Rubra i GIBSON Canis Rubra (dzieciaki) zabezpieczała  dosyć mocne polowania zbiorowe w jednym z OHZ LP. Przez półtorej dnia psy wykonały 9 prac. 3 postrzałki odnalezione, 2 potwierdzone  pudła (W obydwu przypadkach kula trafiła w drzewo), 1 praca przerwana po 3 km ze względu na zapadające ciemności (niestety GIBSON nie mógł kontynuować poszukiwań następnego dnia ale KAJA z Tymbarskiej Kniei potwierdziła nazajutrz, że łania była nie do dojścia), 1 doprowadzenie do patrochów (dzik dostrzelony w kolejnym miocie), 1 praca przerwana po przejściu 10 km na otoku ze względu na konieczność podjęcia „lepiej rokujących” tropów, 1 praca po przejściu na otoku 6 km zakończona 2,5 km  gonem ale bez strzału łaski.

20171120_170916

Kilka prac wartych zapamiętania:

GIBSON z Piotrkiem odnaleźli ładnego odyńca. Robota tym fajniejsza, że miało to być „czyste pudło”. Dzik w żaden sposób nie zaznaczył przyjęcia kuli i nie dał farby na zestrzale.

24197398_322916298187917_2123337701_o

Ja zapamiętam na pewno 2 dzień zmagań. Zrobiłem tylko dwie prace, obydwie „nieudane” i obydwie na jeleniach. W sumie 16 km na otoku i 2,5 km gonu.

Pierwsza praca – Na zestrzale kilka kropel farby i informacja, że strzelana łania razem z cała chmarą poszła przez łąki pokonując po drodze rzekę. Suka podejmuje trop i  ciągnie w stronę cieku. Faktycznie kilka kropel farby na pierwszych metrach, później już tylko tropy dosyć licznej chmary. Na szczęście tuż przed rzeką jest plamka posoki (ostatnia). Podążamy jakieś 500 metrów do mostu i podejmujemy trop na drugim brzegu. Przez kilka kilometrów łania ciągnie z chmarą. W pewnym momencie przy wyjściu jeleni z młodnika, robi trop powrotny i cofa się w gęste. Dobrych 5 minut kluczymy po młodniku kręcąc pętelki . Tropy wskazują na to, że łania podąża już tylko z cielakiem i prowadzi nas z powrotem na łąki i do rzeki. Znowu musimy podejść do mostu i wrócić do tropu na drugim brzegu.  Po chwili jesteśmy już w lesie i kluczymy po młodnikach.  Dostajemy informację, że zapowiada się dużo pracy po kolejnym miocie  i pora zdecydować czy przerywamy czy ciśniemy dalej. Nuta pracuje jak w transie i przy każdym zatrzymaniu daje znać skomleniem, że chce dalej podążać tropem. Postanawiam więc dać jej szansę. Robimy jeszcze dwa kilometry i ostatecznie z żalem decyduję o przerwaniu roboty.  Mamy w nogach 10 km pokonanych w czasie 2 godzin i 30 minut(w tym w sumie 2 km na dojścia do mostków i z powrotem). Na ośmiu kilometrach czystego tropu nie było żadnego łoża. Nie licząc okolicy zestrzału, farba pojawiła się tylko raz, w postaci niewielkiej plamki. Rozsądek podpowiada więc żeby już dać spokój i iść do następnej roboty, tym bardzie, że do samochodu mamy tylko 250 metrów (praktycznie wróciliśmy do punktu z którego startowaliśmy) . Nie łatwo to jednak wytłumaczyć psu.

2017_11_22_lania

Druga praca –  Dostajemy do sprawdzenia między innymi trop cielaka, który prawdopodobnie wyszedł z miotu ze sfarbowanym lustrem.  Na dukcie w miejscu potencjalnego zestrzału widzę tylko ślady zerwanej darni przez 2 sztuki jeleni.  Nuta od razu podejmuje trop i ruszamy. Jest już dosyć późno, dzień pochmurny wiec nie mamy zbyt wiele czasu. Po około kilometrze wchodzimy w mocny odwiatr jeleni (nawet ja je czuję), Nuta zaczyna wietrzyć górą, postanawiam zwolnić ją z otoku.  Suka oddala się na 200 metrów i wraca nie nawiązując kontaktu. Zakładam obrożę i idziemy dalej, przechodzimy przez asfalt i po paru kilometrach wchodzimy na sporą chmarę jeleni w młodniku. Znowu zwalniam Nutę i sytuacja się powtarza, suka oddala się na 150 metrów i po chwili wraca. Pokonujemy następne 2 kilometry i po raz trzeci wchodzimy na jelenie. Nuta tym razem idzie w głośny gon.  Wychodzę na gruby las, nasłuchuję głoszenia i  obserwuje wyświetlacz Garmina próbując podążać za psem. Po około 5 minutach i zatoczeniu kilku kółek suka stoi w jednym miejscu. Niestety trwa to tylko niecałą minutę, zbyt krótko żeby zbliżyć się na odległość strzału.  Nuta zaczyna znowu kręcić pętle za jeleniami, cała akcja rozgrywa się w prostokącie 300 na 500 metrów, ale jest zbyt dynamiczna żeby namierzyć zwierzynę i próbować ją podejść (tym bardziej, że zrobiło już się dosyć ciemno). Po około 15 minutach dostrzegam w rzadkim drzewostanie dwie sylwetki jeleni, sztuki sadzą jakieś sześćdziesiąt metrów ode mnie, co prawda jest już bardzo ciemno ale jestem pewien że są to sylwetki dwóch byków, siłą rzeczy nawet nie próbuję strzelać, szukamy przecież cielaka. Nuta pędzi jakieś sto metrów za jeleniami, wykorzystuję ten moment żeby ją odwołać. Kończymy robotę po 6 km zrobionych na otoku i gonie 2,5 km.  Dopiero po kilku dniach dowiedziałem się że cielak ze sfarbowanym lustrem był strzelany w zupełnie innym miejscu niż to w którym my zaczynaliśmy pracę. Prawdopodobnie od początku szliśmy za tymi dwoma bykami, ale przez 6 km nie znalazłem żadnego potwierdzenia na przyjecie kuli przez któregoś. Biorąc dodatkowo pod uwagę formę w jakiej były jelenie w momencie  kontaktu myślę, że  albo było to pudło albo delikatna obcierka.

2017_11_22_byki

 

20171120_124024